Witam i zapraszam na analizę zdarzeń, które miały miejsce wczoraj w Białymstoku. Rozpoczniemy od spraw technicznych, zakończymy na wypowiedzi arbitra VAR. Cały szereg decyzji czy wypowiedzi budzi ogromne wątpliwości.
Reperkusje wczorajszego spotkania w ramach 15. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy nie cichną. To, co wydarzyło się w klasyku było niesamowite, genialny mecz, świetne akcje i aż siedem goli sprawiło, że na niedzielę spojrzeliśmy nieco bardziej pozytywnie.
Absolutny skandal rozegrał się jednak przy Słonecznej. Na teren mistrza przyjechał Raków Częstochowa, piłkarsko to było niezłe spotkanie. Niestety okoliczności sprawiły, że kwestionowany jest sens uznania wyniku za sprawiedliwy z punktu widzenia przepisów. Ogólne ujęcie tego meczu przygotował Tymoteusz – zapraszam do poprzednie artykułu – klinij tutaj!
POCZĄTEK SPOTKANIA
Sytuacja z czwartej minuty jest oczywiście interpretacyjna. Niestety ogranicza to możliwości arbitra VAR do przywołania głównego w celu obejrzenia sytuacji – nie można korespondencyjnie stwierdzić błędu. Jest to częsta procedura, używana przy jednoznacznej pomyłce – wówczas sędzia na boisku otrzymuje informacje i bez osobistego korzystania z monitora zmienia decyzję.
Nie jest to żaden problem w warunkach przystających do poziomu rozgrywek. Wówczas arbiter powinien podejść do monitora, kłopot zaczyna się wówczas, gdy ten nie działa. Adam Zakrzewski z Canal+ podał informację o awarii kabla. Dodał, że Livepark wielokrotnie nawoływał do wymiany sprzętu. PZPN, który jest właścicielem wozów, zasłaniał się kwestiami budżetowymi.
Jest to gigantyczny skandal, sytuacja, w której brakuje słów. Kolejną absurdalną procedurą jest ta, którą podjęli sędziowie. W mojej opinii fakt, że decyzję o rozpoczęciu meczu podejmują trenerzy obu ekip, jest niebywałym nieporozumieniem. Czy w takim razie trenerzy mogą podejmować decyzję o tym, w ramach jakich przepisów będzie odbywał się mecz?
Wobec powyższego czy Tomasz Tułacz w zgodzie w innym trenerem ograniczyłby zagrania do tych ze stałych fragmentów? Oczywiście jest to hiperbolizacja, natomiast nie mieści mi się w głowie, jak można w taki sposób omijać procedury. Przepisy zezwalają na skrócenie czasu gry za zgodą obu sztabów, natomiast wpływ trenerów na przepisy gry dotyczące przewinień to procedura niezrozumiała.
BRAK KONSEKWENCJI
Odstępstwa od regulaminu zdarzają się bardzo często, natomiast kolejnym rażącym aspektem jest konsekwencja. Arbiter zrezygnował ze stuprocentowego respektu dla przepisów w ujęciu, które miało wpływ na długotrwałą niesprawiedliwość w ocenie zagrań. Wobec tego dlaczego nie pominięto sztywnej procedury w przypadku, który być może zaważy o tytule mistrzowskim.
Jeśli wiadomo wszystkim o awarii, dlaczego nie próbujemy optymalizować rozwiązań tak, by zadziałać na rzecz rywalizacji zgodnej ze sprawiedliwością. Jest to oczywiście szeroki termin, nie budzi jednak wątpliwości, że tutaj jej zupełnie zabrakło.
Możliwości rozwiązania kazusu było naprawdę sporo, procedura wprawdzie zakazuje przekazania informacji jednoznacznej, o czym napisałem wyżej. W moim przekonaniu można było powiedzieć sędziemu, że popełnił błąd. Jeśli to zostawia pole dyskusyjne, był sędzia techniczny, który mógł zalecić głównemu weryfikację na podstawie obrazu mniej formalnie mu przedstawionego.
Wyglądałoby to absurdalnie, nie to jest jednak celem i dążeniem wszystkich. Najważniejsza w moim przekonaniu jest uczciwość, o czym wielu przy Słonecznej zapomniało. Wielu ekspertów przywołuje też inne rozwiązania, skorzystanie z dostępu do obrazu w wozach transmisyjnych lub inne formy, nawet komunikacyjne. Nie budzi wątpliwości, że byłoby to lepsze rozwiązanie aniżeli wypaczenie wyniku spotkania.
CZY PIŁKA TO TAJEMNICA?
Wreszcie bardzo zastanawiająca jest wypowiedź arbitra VAR. Tydzień temu miał miejsce inny skandal, w Krakowie sędzia czerwoną kartką zagrodził drogę Lechowi do zwycięstwa z Puszczą. Wówczas ogromna krytyka spadła na sędziego w związku z absolutnym brakiem dostępności do jego opinii po spotkaniu. Zarzutem był oczywiście koszmarny błąd, obok tego stało „robienie z piłki nożnej tajemnicy”.
Wczoraj arbiter VAR postanowił stanąć przed kamerą, w wywiadzie dla Canal+ Sport. Udzielił on kilku cennych informacji, były problemy z łącznością. Dodał o krótkofalowej możliwości kontaktu z sędzią technicznym, co sprawiało, że rozwiązania wyżej opisane były możliwe.
„Sędzia poinformował trenerów o tym, że jest problem z VARem, że jest problem komunikacyjny.” – mam nadzieję, że uczynił to bardziej precyzyjnie i dobitnie niż relacjonował to Tomasz Kwiatkowski. Termin ewolucji problemu jest tak enigmatyczny, ze ciężko się do niego odnieść.
AKCJA AFIMICO PULULU
Opis samej sytuacji z czwartej minuty jest dyplomatyczny, schody pojawiają się przy pytaniu drugim, o potencjalny faul w drugim polu karnym. „Tu już nam wszystko działało” – jeśli rzeczywiście arbiter odnosi się do kompletnej technologii, to spalony nie jest kwestią interpretacji. Mam szczerą nadzieję że po dogłębnej analizie uznano ze Afimico Pululu nie był faulowany.
Ocena tej sytuacji przez Jarosława Przybyła nie była konieczna z uwagi na podniesioną chorągiewkę. Dochodzimy do punktu, w którym to var powinien ocenić zajście z uwagi na brak pozycji spalonej. Tutaj rzeczywiście sytuacja jest mocno dyskusyjna, decyzja o braku przewinienia jawi się jako akceptowalna.
KOLEJNA KOMPROMITACJA PZPN
Do zdarzeń z niedzielnego meczu nigdy dojść nie powinno, niestety wypowiedź arbitra VAR pomimo ukazania kilku bardzo istotnych faktów częściami jest enigmatyczna.
Oczywiście, sędzia to też człowiek i nieracjonalne działanie jest częścią funkcjonowania. Martwi mnie fakt, że znowu bezsprzecznie zawalił PZPN. W całości wielu zapomina o awarii kabli, która była spowodowana kwestiami budżetowymi. Nawet brak łączności nie jest gigantycznym problemem wówczas, gdy działa wyświetlacz. Rola arbitra technicznego wówczas rozwiązuje kazus stuprocentowo.
Pozostaje mieć nadzieję, że precedens ten stanowić będzie solidną lekcję na przyszłość.