Na zakończenie 13. kolejki Betclic 1. Ligi na Stadionie Miejskim przy ul. Hetmańskiej w Rzeszowie miejscowa Stal zmierzyła się z Ruchem Chorzów. Dla gospodarzy spotkanie zakończyło się porażką 0:2. Zapraszamy na fotorelację z tego spotkania.
Poniżej fotorelacja (kliknij zdjęcie, aby powiększyć):
4 minuta i już piłka w bramce
Piłkarze chorzowskiego Ruchu już w czwartej minucie cieszyli się z pierwszej bramki na swoim koncie. Gol padł po rzucie wolnym, bitym z lewego skrzydła przez Macieja Sadloka. Piłka została posłana za linię obrony, gdzie w odpowiednim miejscu znalazł się Soma Novothny i uderzeniem z bliska otworzył wynik.
Kolejna wykorzystana okazja Chorzowian
W 25 minucie Biało – niebiescy cieszyli się już z drugiego gol, gdy nadziali się na kontrę rzeszowskiej Stali. Okazję sfinalizował Bartłomiej Barański celnym strzałem z kilkunastu metrów.
Czas niewykorzystanych okazji
Rzeszowianie do przerwy też mogli trafić do siatki przynajmniej ze dwa razy. Michał Synoś główkował w dobrej sytuacji, jeszcze przy stanie 0:1, ale Martin Turk wyszedł z opresji. Po stracie drugiej bramki w pole karne Ruchu przedarł się Szymon Łyczko. Postanowił oddać strzał, ale po rykoszecie piłka pofrunęła w boczną siatkę. Po dwóch kwadransach gry sam na sam ze słoweńskim bramkarzem gości znalazł się Krystian Wachowiak, ale uderzenie kompletnie mu nie wyszło. Szansę na uzyskanie kontaktowego gola miał również Sebastien Thill. Niestety, po strzale Luksemburczyka piłkę przed linią bramkową zatrzymał obrońca Ruchu, a z dobitką Wachowiaka poradził sobie Turk. W końcówce pierwszej połowy na 3:0 mógł podwyższyć Barański, ale tym razem nie potrafił być tak precyzyjny. Za zmarnowanie okazji goście mogli szybko zapłacić, ale Karolowi Łysiakowi do szczęścia brakło kilku centymetrów i piłka wylądowała na słupku.
Błędy w ofensywie źle skutkują
Po zmianie stron ekipa z Cichej znów lepiej rozpoczęła grę i niewiele brakło, aby zamknęła mecz. Stalowców w trudnych chwilach uratował Patryk Warczak, Krystian Wachowiak, albo poprzeczka, w którą trafił Nowotny. W 55. minucie kibice znad Wisłoka już widzieli piłkę w siatce, ale Synosiowi w dogodnej sytuacji nie wyszła przymiarka z główki.
W 67. minucie w brodę mógł sobie pluć Andreja Prokić; minął już bramkarza, ale we wszystko wmieszał się obrońca z Chorzowa i piłka nie znalazła drogi do siatki.