Zapraszamy na następną część serii o najciekawszych obcokrajowcach, którzy grali w polskiej, najwyższej klasie rozgrywkowej. Dzisiaj przytoczymy historię kolejnych sześciu z nich. 

fot. Newspix.pl

Ancymoni

1. Kalu Uche (Wisła Kraków) – Nigeryjski napastnik trafił do Wisły w 2001 r. z rezerw hiszpańskiego Espanyolu. Zadebiutował w Ekstraklasie 30 września 2001 r. w meczu z łódzkim Widzewem. W pierwszym sezonie nic nie zapowiadało na to, aby młody wówczas zawodnik stał się gwiazdą krakowskiego klubu. Wszystko zmieniło się, gdy trenerem Białej Gwiazdy został Henryk Kasperczak. Kibice Wisły pokochali Nigeryjczyka za wspaniałe rajdy po prawej stronie boiska oraz za akrobatyczne cieszynki. Był ulubieńcem fanów Wisły z sezonu 2002/2003, kiedy to Biała Gwiazda dotarła aż do 1/8 finału Pucharu UEFA, ulegając dopiero Lazio po pokonaniu m.in. Parmy czy Schalke 04. Został zapamiętany również z paru innych rzeczy, takich jak np. oplucie Marka Zieńczuka w meczu z Amicą Wronki, czy z półrocznej dyskwalifikacji spowodowanej próbą wymuszenia transferu do Ajaxu. Mimo to Uche był jedną z barwniejszych postaci polskiej ligi z tamtych lat i do dzisiaj jest miło wspominany przy ul. Reymonta.

Fot. Kuba Atys/Agencja Wyborcza.pl

2. Gija Guruli (GKS Katowice) – Gruzin trafił do zespołu z Katowic jako król strzelców ligi gruzińskiej. Ówczesny prezes GieKSy — Marian Dziurowicz zaryzykował i kupił go za 10 tys. dolarów, podczas gdy był kontuzjowany. Całą pierwszą rundę leczył kontuzję, ale gdy wrócił już do pełni sił, udowodnił że był to trafiony zakup.  Guruli stał się czarodziejem polskiej ligi. Dryblował w każdym meczu, a lewa czy prawa noga nie robiła mu różnicy. Z miejsca stał się ulubieńcem katowickich kibiców, a ludzie specjalnie przychodzili na mecze, tylko aby go zobaczyć na własne oczy.

Fot. GIEKSA TV

Guruli był również dobrym kompanem do picia. Pokazał nam też, jak należy pić po gruzińsku i to nie z kieliszków, ale ze szklanek. Pamiętam, że z tej rywalizacji przy stole odpadłem bardzo szybko. – powiedział Dariusz Wolny, były piłkarz GKS-u w wywiadzie dla WP.pl.

Flopy

3. Denis Thomalla (Lech Poznań) – Niemiecki napastnik przyszedł do Lecha Poznań z austriackiego SV Ried, a dokładnie z RB Lipsk, bo do tego klubu był tylko wypożyczony. Lech, świeżo po zdobyciu mistrzowskiego tytułu, zakupił Thomallę oraz Marcina Robaka, aby zasilić szeregi ofensywne poznańskiego klubu. Po przegranym meczu Superpucharu z Legią Warszawa, strzelił dwa gole w el. do LM w meczu z FK Sarajevo, po czym w kolejnych 25. meczach dla Kolejorza nie strzelił ani jednego gola. W styczniu został wypożyczony do niemieckiego Heidenheim, a w czerwcu został sprzedany tam za 350 tys. €. Thomalla do dzisiaj gra w barwach niemieckiego klubu, w tym sezonie występuje nawet w Bundeslidze, gdzie zaliczył 14 występów – bez gola.

fot. Lech Poznań 

4. Ulrich Borowka (Widzew Łódź) – Ulrich był pierwszym Niemcem, jaki kiedykolwiek zagrał na boiskach Ekstraklasy. Ba, 6-krotny reprezentant Niemiec, dwukrotny zdobywca Bundesligi, zdobywca nieistniejącego już dzisiaj Pucharu Zdobywców Pucharów. Ciekawe CV jak na zawodnika, który miał wystąpić w polskiej lidze w latach 90.  Jednak przyszedł on do łódzkiego klubu, mając duży problem z wszelakimi używkami. Krążyły legendy, że na treningi przychodził w takim stanie, że nie potrafił trafić nogą nawet w nogawkę od spodni. Zamiast zapisywać na koncie sukcesy z Widzewem, zapisywał kolejne bary i kluby na liście odwiedzonych w Łodzi. Jego przygoda z Widzewem zakończyła się po 8. meczach (3 w pierwszym składzie). Niemiec został jednak zapamiętany jako jeden z pierwszych piłkarzy z „tamtego świata”, którzy zagrali w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej.

fot. WidzewToMy.net

Wybitni piłkarze

5. Edi Andradina (Pogoń Szczecin, Korona Kielce) – Brazylijczyk trafił do polskiej ligi w styczniu 2005 r. do drużyny Pogoni. W pierwszych 10. meczach w Ekstraklasie strzelił 5 goli, a kibice Portowców zakochali się w Brazylijczyku. Po zdegradowaniu szczecińskiej drużyny do IV ligi po zakończeniu sezonu 2006/2007, Edi trafił do Korony Kielce. Tam przez lata był podstawowym napastnikiem „Scyzoryków”. W 2011 r. Andradina trafił ponownie do Pogoni Szczecin, gdy drużyna występowała w I lidze, walnie przyczyniając się do pierwszego od 5. lat awansu do Ekstraklasy. Brazylijczyk przez lata był główną twarzą drużyny Portowców. Po zakończeniu kariery próbował swoich sił na ławce trenerskiej, w roli pierwszego trenera III ligowej KP Piła.

fot. Pogonsportnet.pl

6. Daniel Ljuboja (Legia Warszawa) – Serb przed przejściem do Legii w 2011 r. miał za sobą udane występy w Ligue 1, między innymi w Strasbourgu czy w PSG. Do stołecznego klubu trafił w wieku 33 lat z Nicei. Wielu fanów widząc dosyć ekstrawagancką fryzurę Ljuboji myślała, że Legia kupuje kolejnego „starucha”, który po pół roku rozwiąże kontrakt i dopisze do konta kilkaset tysięcy polskich złotych. Okazało się jednak, że Serb był piłkarzem technicznie przewyższającym realia polskiej ligi. Potrafił strzelać bramki z niczego, zagrywać wiele razy ekwilibrystycznie piłkę do kolegów z drużyny. Wprowadzał luz i polot w atakach ofensywnych Legionistów. Opuścił Legię spuszczony do zespołu Młodej Ekstraklasy za picie alkoholu w jednym z warszawskich lokali, lecz w annałach Legii zapisał się jako jeden z najbardziej wyszkolonych technicznie napastników w historii klubu.

fot. Legia.net

Jeśli jeszcze nie przeczytaliście poprzedniej części artykułu o najbardziej zapamiętanych obcokrajowcach w Ekstraklasie, to zapraszamy tutaj.

Udostępnij

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *