Witam i zapraszam na podsumowanie sobotniego grania w ramach PKO Bank Polski Ekstraklasy. Cztery mecze, w jednym padło ponad dwa razy więcej goli niż w trzech pozostałych. Czerwona latarnia świeci jaśniej, Serce Łodzi odczarowane, mecz sezonu w Krakowie i walka o byt w Kielcach.

ŚLĄSK WROCŁAW 0-1 GÓRNIK ZABRZE 

Mecz na Tarczyński Arenie oglądałem z perspektywy trybun. Śląsk potrzebował zmazać plamę powstałą w wyniku kompromitacji w Lubinie, po całkiem niezłej serii drużyna zawiodła we wszystkich aspektach.

Wrocławianie doprowadzili do dyskusji, które z tych spotkań było słabsze. Nie do wiary był fakt, że można w taki sposób zaprezentować się na własnym boisku. Fani przygotowali genialne oprawy, w przerwie hucznie podziękowano Lukasowi Podolskiemu w związku z gigantycznym wsparciem dla powodzian.

Gigantyczny był także marazm, który bił z gry gospodarzy. Jedyną sytuację, po której zrobiło się groźnie stworzyli w drugiej minucie. Błędy techniczne były momentami rażące. Wejście Musiolika czy Żukowskiego niewiele zmieniło. Brak celnego strzału i ostatnie miejsce w tabeli pasują do siebie perfekcyjnie.

Górnik nie musiał zrobić wiele by odnieść przy Alei Królewieckiej zwycięstwo. Mistrz świata zasiadł wygodnie na ławce, trener Jan Urban tłumaczył to działaniem na dobro klubu. Legendarny zawodnik mógł obserwować jak Ismaheel wyprowadza kontry.

Przełamał się Aleksander Buksa, kapitalne było dogranie Janzy. Blondwłosy snajper został bohaterem Zabrzan. Nieskuteczny był Ambros czy Zahovic — były piłkarz Pogoni ogólnie zagrał bardzo dobrze, zabrakło bramki. Ostatnio dziurawa obrona nie była niepokojona.

Po meczu Jacek Magiera nie ukrywał braku pewności co do przyszłości. Wprost stwierdził, że przerwa reprezentacyjna może w tej materii sporo zmienić. Należałoby jednak spojrzeć nieco dalej, wielu wskazuje na Davida Baldę czy Patryka Załęcznego. Prezes udzielił dla Śląsknet wywiadu, który został oceniony jednoznacznie negatywnie.

Nie to jest jednak istotne, sprawy sportowe i kompromitacja na rynku transferowym muszą wywołać głośny alarm – oby było go słychać w Białymstoku. Za dwa tygodnie arcytrudny wyjazd na wschód. Górnik awansował na ósmą pozycję, umocnił się w środku stawki. Tendencja w Zabrzu znów jest zwyżkowa.

Śląśk Wrocław
fot. Redakcja EP

WIDZEW ŁÓDŹ  2-0 ZAGŁĘBIE LUBIN

Do Serca Łodzi przyjechali podopieczny Marcina Włodarskiego. Drużyny są w odmiennych nastrojach, goście rozbili u siebie 3-0 WKS, Łodzianie przegrali dwa domowe mecze z rzędu, dodatkowo ulegli minimalnie w ligowym klasyku. Mecz z Legią był jednak dosyć optymistyczny, Widzew postawił się Wojskowym.

Gospodarze rozpoczęli bardzo aktywnie i intensywnie. Zagrażali raz po raz bramce Miedziowych. Siedem minut wystarczyłoby napocząć gości. Kozlovsky dograł do Sypka, ten oddał bardzo dobry strzał. Pośrednikiem był Alvarez, który powalczył jak typowa dziewiątka.

Z tej roli świetnie wywiązywał się Rondic, grał w stylu rozgrywającego frontmana. Widzew często opętał grę na Bośniaku, zakończył mecz bez gola ale z poczuciem wykonanej pracy. Genialny w rozgrywaniu był także Kerk, razem z Alvarezem napędzali akcje gospodarzy.

W drużynie Zagłębia świeciła jednostka, wracający po trudnej chorobie Tomasz Pieńko skradłby cały błysk. Przed tym zatrzymali go koledzy, ale przede wszystkim Sypek. Pomocnik po kolejnym dograniu Słowackiego obrońcy strzelił piekielnie mocno i celnie, stał się autorem dubletu.

Fenomenalne sytuacje zmarnował Wdowiak, nieco bardziej aktywny był Sejk. Czech ostatnio nie dawał nic, tym razem było dosyć dobrze. Gwiazdor z derbów Reguła nie został tym razem bohaterem.

Widzew przełamał serię dwóch meczów przegranych na własnym boisku. Pokazali, że dobra gra z Legią nie była przypadkiem i tym razem los zapłacił im za niezłą postawę punktami do ligowej tabeli. Uciekli Miedziowym na bezpieczny dystans, przerwę spędzą na 7. miejscu.

Widzew Łódź
foto: Łódź.pl

CRACOVIA 3-4 GKS KATOWICE

Niewątpliwy kandydat do meczu sezonu – w taki sposób można określić starcie przy Kałuży. Niemożliwa końcówka, rakiety rwące siatki, niespodziewani bohaterowie czy ogromna awantura. W tym meczu było wszystko.

Beniaminek znowu zaskoczył, przełamują passę. Podopieczni wykluczonego w wyniku gigantycznej szamotaniny z 97. minuty Rafała Góraka zdobyli stadion w Krakowie drugi raz. Ostatnie zwycięstwo Katowiczan przypadło właśnie na rywalizację przy Kałuży z Puszczą.

Cracovia szczególnie w pierwszej połowie nieco zawiodła, centry Hasica były niedokładne. W swoim stylu strzelił Kallman, poza tym był dość bezbarwny. Genialnie piłka siedziała na nodze Maigaarda. Duńczyk wysłał dwie flary z dystansu, druga to dzieło sztuki.

Takim była także rakieta Adriana Błąda, gracz Gieksy huknął z ogromnej odległości. Piłka odbita od poprzeczki wpadła do bramki. Bohaterem okazał się zmiennik Bartosza Nowaka – Mateusz Mak. Czujny nos towarzyszył trenerowi, rezerwowy Milewski tuż przed syreną trafił na 3-4.

Pierwszy gol padł po sporej kontrowersji, rzutu wolnego, po którym goście otworzyli wynik, nie powinno być. Brak interwencji varu po starciu Kowalczyka z końcówki pierwszej odsłony może być zastanawiający. Wreszcie do gigantycznej kontrowersji doszło w doliczonym czasie gry gdy do siatki trafił zmiennik Gieksy, wielu powie o kardynalnym błędzie Damiana Sylwestrzaka.

Ogromna zadyma z końcówki spowodowała, że mało kto zdawał sobie sprawę ze stanu faktycznego w stu procentach. Posypały się napomnienia, Rafał Górak wyleciał za próbę rozdzielania zawodników. Wiąże się to z przepisami, gdy trener w sposób konfrontacyjny opuści strefę wyznaczoną, nawet w dobrej wierze, zostaje wykluczony.

Cracovia straciła szansę na objęcie fotela lidera, nadal jest na czwartej pozycji. GKS awansował na 11. miejsce w tabeli, niemal dotrzymują kroku Motorowi. Duet beniaminków czyni cuda, pasjonująca jest ta rywalizacja w tym sezonie.

Cracovia
fot. Arkadiusz Chuchla EP

KORONA KIELCE 0-0 LECHIA GDAŃSK 

Korona na otwarcie bezbramkowo remisuje z Lechią. Mecz był w pierwszej połowie bardzo senny, dopiero po 80. minucie zaczęło dziać się sporo. Widać było, że pierwszy gwizdek wybrzmiał już o godzinie 12:15. Na miejscu był Arkadiusz Chuchla — autor okazałych fotografii. 

Gdańszczanie zachowują pierwsze czyste konto od meczu z Radomiakiem. Po raz pierwszy na zero zagrał Sarnavskyj. Wyróżniał się przede wszystkim Kapic, dosyć dobrze zagrał Chlań.

Gospodarze obudzili się po wejściu Dalmau. W końcówce było bardzo groźnie. Dziesięć minut to jednak zbyt mało. Cztery kapitalne sytuacje zaprzepaścił Pau Resta, środkowy obrońca cudem skończył mecz bez bramki. Słabo spisał się Długosz.

Widać było, że mecz waży wiele, obie drużyny były dość zachowawcze. Goście zostają na przedostatnim miejscu, przerwę reprezentacyjną spędzą w czerwonej strefie. Złocisto-krwiści są od niej na ten okres bezpieczni. Lechia za dwa tygodnie zagra z Pogonią, Korona pojedzie do Częstochowy. 

Korona Kielce
fot. Arkadiusz Chuchla EP

NIEDZIELA

Już dziś zapraszamy na relację z wielkich hitów. Lech podejmie Legię, do Białegostoku przyjedzie ekipa trenera Marka Papszuna. Największy hit zaplanowano jednak na otwarcie, do Mielca przyjedzie trener Tułacz. Czy na swoim gruncie szkoleniowiec wygra?

12:15 Stal Mielec – Puszcza Niepołomice

14:45 Jagiellonia Białystok – Raków Częstochowa

17:30 Lech Poznań – Legia Warszawa

Udostępnij

O autorze

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *