Został zwolniony po zakończeniu okienka transferowego przez znanego wszystkim Zbigniewa Jakubasa. Przeczytajcie bardzo szeroki wywiad z byłym dyrektorem Motoru Lublin, Michałem Wlaźlikiem
Jak się Pan czuje po zwolnieniu z Motoru Lublin? Jak Pan odebrał tę decyzję kilkanaście dni temu, a jak jest odbierana teraz?
Nie ma żadnych różnic, podobnie się czułem teraz i wtedy. Jestem na tyle doświadczoną i znającą realia piłki nożnej osobą, że wiem, że takich rzeczy należy się spodziewać. Podpisując umowę, podpisuje też swoje zwolnienie, nie zawsze tak pięknie to i długo trwa, jak chociażby w Stali Rzeszów, czy w Widzewie Łódź. Gdy pracowałem też po 6 lat. Jest to dla mnie nowość, ale generalnie z prezesem Zbigniewem Jakubasem zawarliśmy krótką umowę, więc to nie było jakieś wielkie zaskoczenie. Głównym celem było dla mnie przygotowanie beniaminka do bojów w Ekstraklasie i dopiero po tym okresie mieliśmy decydować, czy rozszerzamy współpracę na dłużej, czy nie.
Michał Wlaźlik: Zawarliśmy krótką umowę z prezesem Jakubasem
Rozumiem, że to był taka umowa krótkotrwała, na jedno okienko transferowe.
Bardziej na rundę, mieliśmy sobie podsumować sobie wszystko pod koniec rundy z prezesem. Poprosiłem, żeby jeżeli Pan Jakubas nie będzie widział tej współpracy na dłużej, to żeby też dał znać i doszło do tego, że tak się dogadaliśmy. Z początkiem października po meczu z Lechem zakończyłem współpracę z Motorem Lublin w charakterze dyrektora sportowego.
Można wymienić jakiś powód lub powody, które spowodowały to zwolnienie?
Nie szukałbym jakichś konkretnych powodów. Tak jak powiedziałem, mnie interesowała długofalowa współpraca. Prezes generalnie z większością osób zawierał krótsze umowy. Także po prostu chciałem uczciwego postawienia sprawy, co Pan Jakubas tak to uczynił, nie wnikaliśmy w powody.
Michał Wlaźlik: Nie sądze, że zostałem zwolniony za wywiady z „Weszło”
Czy został Pan zwolniony z Motoru za wywiady dla Weszło?
Nie sądzę, że to był powód. Przynajmniej tak ani razu nie zakomunikował mi w ten sposób prezes Jakubas, ani ja też tak nie czułem, że jakiś wywiad czy aktywność internetowa była powodem tego, że nie kontynuujemy współpracy. Jedyny powód, jaki ja widzę to po prostu brak chęci przez strony jakiejś wielkiej determinacji do kontynuowania tej współpracy dłużej w charakterze dyrektora sportowego. Choć na koniec prezes Jakubas i ja również nie wykluczamy dalszej współpracy, może w innym charakterze i wsparcia Motoru Lublin.
Jak środowisko w klubie odbierało serię postów na X „Gdzie som transfery”?
Szczerze powiem jakoś mocno o tym nie rozmawialiśmy. Generalnie zdawkowo gdzieś z trenerem Stolarskim omawialiśmy. On widział to pozytywnie, jak miał jakieś uwagi to przekazywał mi je na bieżąco. Ludzie w klubie czy rzecznik prasowy pozytywnie do tego podchodzili.
Michał Wlaźlik: Spokojnie mogą sobie spojrzeć twarzą w lustro
Jakby Pan oceni letnie okienko transferowe w swoim wykonaniu?
Tak jak już wcześniej powiedziałem, że jeszcze chciałbym więcej, szczególnie w sierpniu dopiąć pewne transfery. Natomiast to też wynikało z wewnętrznych naszych tutaj ustaleń z prezesem Jakubasem. Nasza komunikacja była złożona, że nie udało się nam sfinalizować tych celów transferowych, w szczególności napastnika. Był też temat środkowego obrońcy, z którego zrezygnowano. Po okienku doszedł Bradley van Hoeven, który Motorowi jest w stanie pomóc na skrzydle. Na koniec dnia jeszcze gdzieś okienko zostało lekko podrasowane, ale nie ściągnęliśmy napastnika. Aczkolwiek występ Samuela Mraza w Poznaniu daje nadzieję, że to nie był aż tak karkołomny ruch i to ryzyko może się opłacić.
Głośnym transferem do Motoru jest Sergi Samper. Jak wyglądały kulisy jego przyjścia do Polski?
Standardowo jak każdego zawodnika, którym byliśmy zainteresowani. Skontaktowaliśmy się z jego opiekunami, zebraliśmy też informacje na jego temat z różnych źródeł i przeszliśmy negocjacje. Także tu nic nie było wyjątkowego. Z każdym zawodnikiem procedura wyglądała tak samo. Mieliśmy wideokonferencję wspólnie z trenerem Stolarskim, opowiadaliśmy o klubie, który nie jest jeszcze tak bardzo znany w Europie. To w 99% robiło bardzo dobre wrażenie na zawodnikach, bez względu na to, czy to był Sergi Samper, który grał w Barcelonie, czy zawodnik, który grał w mniej znamienitych klubach.
Zbigniew Jakubas wypowiedział się tak: „przynajmniej jeden transfer z tych ostatnich jest nieporozumieniem, a może nawet dwa transfery są chybione”. Jak Pan odebrał te słowa i o, które wzmocnienia, nazwiska może tu chodzić?
Nie, w ogóle się nie domyślałem o kogo chodziło, nie wiele o tym myślałem. Prezes ma taką tendencję do szybkiego oceniania. Ja natomiast z racji tego, że wiem, jak to w piłce wygląda, w jednym meczu jesteś bohaterem, w drugim możesz być zhejtowany totalnie. Z tego względu wolałbym w takie rzeczy nie wchodzić. Tak naprawdę te ruchy transferowe będzie można najwcześniej po zimie ocenić, a tak naprawdę po tym całym sezonie. Jakiś zarys można by było mieć i można mnie spytać dopiero po meczu z Rakowem. Nie chciałbym oceniać żadnych zawodników i odnosić się też do słów prezesa i jego oceny.
Michał Wlaźlik: Motor Lublin ma szansę na większy sukces ze Zbigniewem Jakubasem
Czy Motor Lublin Jakubasa ma szansę na większy sukces?
Myślę, że tak i myślę, że Motor Lublin może być czymś, co było bardzo potrzebne polskiej piłce. Ten klub może zrobić wielką różnicę w polskiej piłce ze mną czy beze mnie. Także uważam, że jest tu wielki potencjał. To jak podejmuje decyzje i jak działa na koniec dnia prezes Jakubas sprawia, że raz, że jest to niestandardowe działanie, dwa, że w mojej ocenie jest na tyle skuteczne, że może przynieść duży sukces klubowi z Lublina w polskiej piłce.
Jak układała się współpraca z trenerem, Mateuszem Stolarskim?
Pół żartem, pół serio powiem – jak zawsze Mateusz zna mnie nie od dziś, więc od razu weszliśmy na pełne obroty. To też było dla mnie bardzo ważne, że nie będę potrzebował miesiąca, dwóch na rozruch w nowym miejscu, tylko od razu będziemy mogli zacząć z wysokiego C. Wiem, jak Mateusz pracuje, on wie, jak ja, więc od razu mogliśmy się zająć robotą i dlatego też to okienko daje nadzieję, że będzie pozytywne i dało też tam taki start w lidze. Do tego drużyna jeszcze ani razu nie była w strefie spadkowej, mimo że jest beniaminkiem.
A jeśli spojrzymy na beniaminków w Europie, czy to w najmocniejszych ligach czy ligach podobnych do polskiej to okupują raczej trzy ostatnie miejsca. Z tego punktu widzenia pozytywny jest ten start. To właśnie wynika z tej dobrej współpracy mojej z Mateuszem i całym sztabem. W sztabie są ludzie, z którymi już wcześniej pracowałem lub dołączyli razem ze mną, jak Gert Remmel. Wiem, na co je stać i czego się po nich spodziewać. Mogliśmy od razu wszystkie siły skoncentrować na najważniejszych zadaniach i na najlepszym doborze zawodników pod to, co akurat szatnia potrzebowała.
Michał Wlaźlik: Z Mateusz Stolarskim znamy się nie od dziś
Jakim on jest trenerem? Czym się różni od innych młodych szkoleniowców?
Nie chcę słodzić Mateuszowi, on zna moje zdanie na jego temat i też je wypowiadałem. Mogę się odnieść do tego, na tyle ile udało mi się poznać Dawida Szwargę czy Daniela Myśliwca, bo z nimi byłem najbliżej. To u Mateusza cechą wyróżniającą jest relacyjność i zdolności przywódcze. To w mojej ocenie w tej trójce ma najmocniejsze, natomiast jest słabszy jeśli chodzi o taką analitykę, wchodzenie w szczegóły.
Aczkolwiek dzięki zdolnościom przywódczym, liderskim wcale tego nie potrzebuję, wystarczy, że ma w sztabie odpowiednie osoby i znakomicie potrafi z nich korzystać, także bez wątpienia jest to duży talent z ogromnym potencjałem. Nie ma w tym przypadku, że poradził sobie w końcówce barażowej pierwszej ligi i poprowadził tę drużynę do awansu oraz sobie od razu radzi w Ekstraklasie jako szef Motoru.
Michał Wlaźlik: Paweł Golański to dla Motoru ciekawy wybór
Pana zastępcą został Paweł Golański (były dyrektor Korony Kielce). Miał Pan okazję się z nim zapoznać? Jak Pan odebrał taką decyzję?
Normalnie, to jest element gry, tak jak wcześniej powiedziałem i zasady, jakie tutaj panują. Dobry dyrektor sportowy był dostępny, więc można było go zatrudnić. Normalne Pawła znam z lat wcześniejszych, kiedy pracowałem w Stali Rzeszów, bardzo pozytywna postać, komunikatywny, rozgarnięty menadżer. Myślę, że dla Motoru to jest ciekawy wybór, ale nie rozmawialiśmy jakoś po jego nominacji, czy przed nominacją. Ostatni raz widzieliśmy się na którymś meczu Korony. Bodajże z Puszczą Niepołomice jeszcze w poprzednim sezonie, to był nasz ostatni, bardzo sympatyczny zresztą kontakt.
Czy Motor utrzyma się w Ekstraklasie?
Wierzę, że tak i wierzę, że namiesza w tej Ekstraklasie szybciej niż później.
Czy Motor Lublin za kilka lat zobaczymy w Lidze Mistrzów?
Jest to możliwe. Nie wiem. Myślę, że bardzo prawdopodobne, że Motor Lublin będzie występował w europejskich pucharach.
Jakie plany na przyszłość?
W życiu pewna jest tylko zmiana, także jeśli chodzi o plany zobaczymy jakie życie napisze scenariusz. Na pewno tak jak powiedziałem jestem aktywną, kochającą piłkę nożną osobę z dość niezłym doświadczeniem i myślę, że wiedzą, więc zobaczymy co życie przyniesie. Chciałbym pracować w jakiejś mocnej lidze europejskiej, marzeniem jest Premier League. Zobaczymy.
Rozmawiał: Marcel Kowalczuk
Foto: Łukasz Wójcik (Motor Lublin)
Jeden komentarz