Fantastycznie zapowiadające się spotkanie mistrza Polski — Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa zostało wypaczone przez kolejny w tym sezonie błąd arbitra głównego. Sędzia Jarosław Przybył podyktował jedenastkę dla Medalików po przewinieniu Adriana Diegueza na Michealu Ameyawie. Czy decyzję sędziego z Kluczborka można racjonalnie wytłumaczyć?
Sobota w piłkarskiej PKO Ekstraklasie stała pod znakiem dwóch hitowych spotkań. Na początku Jagiellonia Białystok podejmowała na stadionie przy ulicy Słonecznej Raków Częstochowa, później natomiast Lech Poznań zmierzył się przy Bułgarskiej z Legią Warszawa. To właśnie w tym pierwszym meczu dość kontrowersyjną decyzję, przyznając rzut karny podopiecznym Marka Papszuna podjął sędzia Jarosław Przybył. W 4. minucie meczu Fran Tudor zdecydował się na podanie przeszywające w pole karne białostoczan, gdzie znalazł się Michael Ameyaw. Reprezentant Polski miał kontakt z futbolówką, lecz przewrócił się w polu karnym Jagi przed próbującym interweniować Adrianem Dieguezem, po tej sytuacji sędzia Przybył jednoznacznym gestem wskazał na wapno, a zasiadający na wozie VAR Tomasz Kwiatkowski i Michał Obukowicz nie zareagowali, wówczas karnego na gola zamienił Ivi Lopez.
KONTROWERSJA!
W takiej sytuacji podczas spotkania Jagiellonia-Raków arbiter podyktował rzut karny: ⤵️
Zgadzacie się z decyzją sędziego?
🎞️[@KiQus_] pic.twitter.com/EJ0S01jihW
— AwangardaNews (@AwangardaNews) November 10, 2024
Jednoznaczna opinia eksperta
Na temat takiej decyzji w spotkaniu Jagiellonii z Rakowem wypowiedział się po meczu Rafał Rostkowski, były asystent sędziego: — Decyzja sędziego Jarosława Przybyła o podyktowaniu rzutu karnego, z którego Raków strzelił Jagiellonii gola na 1:0, była ewidentnie błędna. Adrian Dieguez nie sfaulował Michaela Ameyawa. To piłkarz Rakowa uderzył swoją nogą w nogę zawodnika Jagiellonii.
Dalszy ciąg spotkania
Wydarzenie z Michealem Ameyawem w roli głównej miało ogromny wpływ na rozwój dalszych boiskowych wydarzeń. Mistrzowie Polski dążyli do przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. Od strzelenia przez podopiecznych Marka Papszuna, ci ustawili się bardziej defensywnie, nie dopuszczając mistrzów Polski do okazji podbramkowych. Kolejne gole padały dopiero w drugiej połowie meczu, najpierw w 68. minucie do bramki trafił Jesus Imaz. Następnie na dwie minuty przed końcem ponownie to Raków wyszedł na prowadzenie za sprawą trafienia Zorana Arsenicia. Jagiellonię przed porażką uratował gol z setnej minuty, kiedy do siatki z jedenastu metrów trafił Afimico Pululu. Tym razem karny został słusznie podyktowany za ewidentne zagranie piłki ręką.
Jeden komentarz