„Hiszpan!, Hiszpan!, Hiszpan!”. Tymi słowami, tłum witał  walecznego Maximusa, którego w fenomenalnym filmie Ridley’a Scott’a, zagrał Russell Crowe. Podobne widowisko widzieliśmy pierwszego sierpnia, na wrocławskiej arenie. To właśnie tego dnia, Nahuel Leiva – Hiszpański Książę w spektakularny sposób, poprowadził Śląsk Wrocław do zwycięstwa. Czy jest to jednak postać równie zdeterminowana jak główny bohater „Gladiatora”? Nikt nie oczekuje oczywiście, że poświęci życie za wygrany mecz. Ale czy hiszpański skrzydłowy, będąc oczywistym następcą Erika Exposito, odda na boisku tyle, ile się od niego wymaga?

Hiszpański książę - dowódcą Wojskowych. Nahuel Leiva
fot. Mateusz Porzucek

Każdy obserwator, bądź kibic Ekstraklasy, musiał czekać na zmartwychwstanie Śląska po wakacjach, aż do rewanżowego meczu z łotewskim klubem Riga FC. Mozolnie i rzutem na taśmę wywalczony remis na inauguracje sezonu. Wyśmiany przez Polaków oraz obywateli innych narodów powszechny euro…dol, w eliminacjach Ligi Konferencji UEFA. Na deser, przedrewanżowe dwa gole od Piasta Gliwice. I w końcu, choć nie po trzech dniach, a po trzech meczach, wstał. Zrobił to, co musiał zrobić. Śląsk widowiskowo zwyciężył 3:1. Czy to słabość początkowo niedocenianego przeciwnika znad Bałtyku? Czy raczej Śląsk przybrał postawę „Przyczajony Tygrys, ukryty smok”? Nie wiem. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Jednak Nahuel Leiva ma potencjał, aby być uskrzydloną jaskółką, która zazwyczaj gdy przylatuje z impetem, niesie za sobą deszcz. Oczywiście, deszcz goli.

Uderzenie i gol

Jeżeli chodzi o efektywność, jego praca w Śląsku Wrocław, patrząc w szerokiej skali, ma tendencje wzrostową. Pierwszy sezon w stolicy Dolnego Śląska przyniósł zaledwie dwie bramki i tyle samo asyst. Wówczas chciano postawić na nim krzyżyk. We Wrocławiu jednak już dawno obrano taką strategię, aby na tzw. najemników z Półwyspu Apenińskiego, patrzeć przez palce. Poprzedni, wicemistrzowski sezon Nahuel Leiva okrasił już dziewięcioma trafieniami i dorzucił dwa podania, poprzedzające gola. Na pewno wszystkim zapadł w pamięci mecz Śląska z Radomiakiem pod koniec ubiegłego sezonu i przepiękny strzał hiszpańskiego skrzydłowego, po którym piłka, trafiła do siatki w samo okienko.

Gol równie nietuzinkowej urody padł podczas meczu z Riga FC, we Wrocławiu. Leiva popisał się wówczas pewnym i mocnym strzałem z okolic dwudziestego piątego metra. Zaskoczył tym samym ryskiego bramkarza i wprowadził wrocławską publiczność w stan euforii. Wcześniej dołożył gola z rzutu karnego i asystował przy trafieniu Simona Petrova.

Nahuela Leive cechuje wysoka boiskowa inteligencja. Zazwyczaj jest on energicznym skrzydłowym, potrafiącym wykonać wydolnościową pracę i umiejętnie balansować między obroną, a ofensywą. Jego bramki cieszą się, jak już wyżej wspomniałem, dużym uznaniem jeśli chodzi o boiskową sztukę. Czasem jednak, tak jak podczas meczu w Rydze rusza się… jak wóz z węglem, co nie umniejsza jego umiejętnościom technicznym. Ale gdy przychodzi przegrany mecz, odnosi się wrażenie, że wówczas cała drużyna jest w tak fatalnej dyspozycji…

Umarł król, niech żyje książę

Nahuel będąc Hiszpanem argentyńskiego pochodzenia, ma wysoki temperament, a co za tym idzie, jest człowiekiem charyzmatycznym. Ludzie, zwłaszcza wrocławscy kibice, go uwielbiają. W Śląsku Wrocław po odejściu Exposito, kapitanem drużyny został Alex Petkov. Ku zaskoczeniu wielu, Nahuel Leiva, nie został nawet zastępcą, lecz zasiadł jedynie w radzie drużyny. Widocznie Jacek Magiera podejmując takie, a nie inne decyzje, miał ku nim swoje powody. Może wiedział, że jarzmo dodatkowej odpowiedzialności będzie – mówiąc w cudzysłowie, „odcinało” Leive od jego głównego zadania? Exposito radził sobie z tym doskonale i nic nie stanęło na przeszkodzie by równolegle zostać królem strzelców. To tylko jednak moje dywagacje.

Na miano króla, Nahuel Leiva musi nadal pracować, ale jako główny pretendent do wrocławskiego tronu, może już śmiało nosić tytuł księcia. Prezydent Jacek Sutryk nie wręczy pomocnikowi, kluczy do ratusza, który w spektaklu pod tytułem – „Za hajs miasta baluj”, odgrywa istotną rolę. Jednak, w ściśle sportowym aspekcie to Aleja Śląska 1, dzięki Hiszpanowi, może ponownie zostać twierdzą nie do zdobycia. To tutaj, na murawie, jego władza poparta spektakularnymi golami, będzie istotniejsza. 

Hiszpański książę - dowódcą Wojskowych. Nahuel Leiva.
fot. 400mm.pl

Książę w starciu z Gwardią Szwajcarską

Ostatni raz w Szwajcarii, z misją – puchary, Śląsk Wrocław pojawił się 40 lat temu, kiedy podejmował w 2Q Pucharu UEFA Servette FC. Wyjazd ten wówczas zakończył się wynikiem 1-5, czyli…średnio. Przed Wojskowymi kolejny test wytrzymałości. Tej fizycznej, a także psychicznej. Już dzisiaj, o godzinie 20:30, na stadionie Kybunpark podejmą oni szwajcarskie Sankt Gallen, w ramach trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji UEFA. Jest to zespół, do którego trzeba podejść w pierwszym meczu mniej lekceważąco, niż do klubu z Łotwy. Czy drużyna z Wrocławia powróci do Polski z tarczą lub na tarczy? I czy doskonała dyspozycja, Hiszpańskiego Księcia w ubiegłym tygodniu nie była dziełem przypadku, przekonamy się późnym wieczorem.

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *