Koniec sezonu zbliża się wielkimi krokami, ale w Poznaniu działacze Lecha nie zamierzają tracić czasu. W zeszłym tygodniu ogłoszono podpisanie kontraktu z nowym trenerem – Nielsem Frederiksenem. Ta wieść została przekazana kilka dni po blamażu w hitowym starciu z Legią Warszawa (1:2). Lech Poznań po raz kolejny wszystko musi zaczynać od zera.

Derby Polski

Wywołując temat „Dumy Wielkopolski” należy przede wszystkim zwrócić uwagę na mecz z aktualnymi wicemistrzami Polski. Wiadomo, że jest to starcie o dużym ciężarze gatunkowym. Dla wielu kibiców Lecha starcie z Legią jest najistotniejszym w sezonie. Zresztą sam szkoleniowiec gospodarzy przyznał na konferencji prasowej, że przegrał najważniejszy mecz w karierze. W programie Liga+ Extra opiekun Kolejorza wyglądał na zmęczonego swoją pracą. Ewidentnie było widać po Mariuszu Rumaku, że gdyby mógł, wcale nie przychodziłby na pomeczową rozmowę. Jego misja w klubie za dwa tygodnie dobiegnie końca, ale jego praca niestety nie zostanie zapamiętana zbyt dobrze. W grudniu, po zwolnieniu Johna Van den Broma, został przez przełożonych Lecha po prostu wrzucony „na minę”. A że serce ma niebiesko-białe, nie był w stanie nie przyjąć tej propozycji. Dzisiaj ponosi tego konsekwencje, choć to nie on jest wszystkiemu winien.  

Fot. Paweł Jaskółka

Zbyt małą odpowiedzialność za wyniki przypisuje się zawodnikom. Widać, że nie wszyscy chcą umierać za Lecha. Kibice również zwrócili na to uwagę. Wystawili podczas meczu z Legią transparent, w którym wyraźnie dali do zrozumienia, że to ostatecznie piłkarze Lecha decydują o wyniku. Dwa gole samobójcze to dużo. A jeśli dodamy do tego fakt, że obydwa odznaczały się urodą z B klasy, mamy obraz dzisiejszego Lecha. Brak koncentracji, komunikacji, złe ustawienie, brak czucia gry – to tylko niektóre błędy popełnione przy straconych golach. Na takie rzeczy trener nie ma wpływu. Niezależnie od tego czy nazywa się Mariusz Rumak, czy Jose Mourinho. Najgorsze dla poznaniaków było to, że Legia nie specjalnie się natrudziła, żeby ten mecz wygrać. Oddała jeden celny strzał na bramkę przeciwnika, który obronił Mrozek (rzut karny), a mimo tego wyjechała z Bułgarskiej z kompletem punktów. Poprzednie fatalne mecze Lecha nie były przypadkiem, tylko ostrzeżeniem, które klub zignorował.  

Fot. Paweł Jaskółka

Niels Frederiksen na ratunek 

Ledwo duński szkoleniowiec podpisał kontrakt z Lechem, a już można wyczytać z mediów blisko związanych z klubem, że zaczął wprowadzać swoje zasady. Na kilku zawodników postawił krzyżyk i zrezygnuje z ich usług w przyszłym sezonie. Postępowanie słuszne, bo gołym okiem widać, że szatnia Kolejorza potrzebuje przewietrzenia. Tylko czy ten proces powinien odbywać się właśnie w ten sposób? Frederiksen jeszcze nie poprowadził żadnego treningu, nie rozmawiał z żadnym piłkarzem, a już podejmuje tego typu decyzję. Czy to działanie pod publikę, czy refleksje trenera? Przekonamy się w przyszłym sezonie. Nie zmienia to faktu, że jest to szkoleniowiec, który wpisuje się w filozofię klubu. Stawia na młodzież, co Lech Poznań uwielbia. Pokazał to w przerwie między rundami, bo gdy się okazało, że Ishak i Sobiech nabawili się kontuzji, które wykluczają ich z gry na dłuższy czas, klub nie sprowadził zimą żadnego napastnika i postanowił grać w ataku Filipem Marchwińskim i Szymczakiem.  

Fot. Cezary Aszkiełowicz

Jest to również drugi trener z rzędu, który trafia do Lecha z bezrobocia. 1,5 roku przerwy od zawodu miał Duńczyk, gdy w połowie listopada został zwolniony z Broendby Kopenhaga. Ale jego cechą, która najbardziej upodabnia go do Kolejorza jest to, że po sukcesie nagle przychodzi regres formy. Poza tym Broendby dobrze grało w piłkę, ale gdy Franciszek Smuda wchodził z Widzewem do Ligi Mistrzów. To tylko kilka podobieństw, które od razu rzucają się w oczy. Frederiksen podpisał umowę do końca czerwca 2026 roku. Domyślnie ma pracować przy Bułgarskiej przez co najmniej 2 sezony. Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że zatrudnienie cudzoziemca jest ryzykownym krokiem, bo taki człowiek będzie musiał uczyć się naszej ligi. Lech nie zagra w przyszłym sezonie w pucharach, więc nowy opiekun pierwszej drużyny będzie miał trochę czasu na zbudowanie zespołu po swojemu. Inaczej gra się co tydzień, a inaczej co 3 dni.

Fot. Przemysław Szyszka

Lech Poznań zaczyna od zera – znowu

Wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie Lech Poznań będzie zupełnie inną drużyną. Kilku piłkarzom kończą się kontrakty i raczej nie zostaną przedłużone. Brak rywalizacji w Lidze Konferencji sprawi, że klub będzie musiał dopinać budżet przez sprzedaż niektórych zawodników. Jest to cykl, który co kilka lat powtarza się przy Bułgarskiej, więc wielkopolscy fani są już do tego przyzwyczajeni. Jednak od takiego klubu jak Lech oczekuje się więcej. W tym roku mistrzem zostanie jedna z drużyn, która w połowie nie ma takiego budżetu jak Kolejorz. Niedobrze to wszystko wygląda, ale poza wiarą w lepsze jutro nie ma żadnych przesłanek, że przyszły sezon będzie dużo lepszy.  

Udostępnij

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *